Ostatnio ciężko mi pisać, bo czas spędzam łapiąc się za głowę. Oczy coraz szerzej otwarte ze zdumienia, choć na ten świat dziwić się już nie powinnam. Strefa komfortu, w której byłam na wiosnę, gdzieś się ulotniła i zostało po niej tylko ciepłe wspomnienie.
Przekroczyłyśmy jako kobiety, od lat nadszarpniętą granicę tolerancji na to, co dla nas krzywdzące. I po jej przekroczeniu została już tylko przestrzeń do zdecydowanych środków wyrazu.
Można oczywiście schować się w wygodnym fotelu i uznać, że nas to nie dotyczy.
Można się oburzać, krzycząc morderczynie, lewaczki, agresorki!
Wszystko można, choć prawdę mówiąc, można coraz mniej.
Siła sióstr
Moc kobiet ma niesamowitą siłę rażenia, pod warunkiem, że opiera się na siostrzeństwie. Ostatnie wydarzenia pokazują, że jesteśmy do wspólnotowości zdolne, że potrafimy się jednoczyć, kiedy łączy nas wspólny cel. Dla mnie wspólnym celem jest możliwość dokonywania wyborów. Decydowanie o tym, co dotyczy naszego życia, ale też przyszłości kolejnych pokoleń. Podejmowanie działań na rzecz obrony praw kobiet powinno być czymś istotnym dla każdej z nas. Jestem zmęczona. Jednocześnie czuję, że w naszym społeczeństwie zaczął się proces ważnych przemian i nie można go przespać. Warto wyrażać swoje zdanie otwarcie. Każda z nas ma inną wrażliwość, inne możliwości działania. To zrozumiałe. Namawiam Was tylko do jednego – nie wpadajcie teraz w ciepły fotel, zawalczcie o równe traktowanie kobiet. Właśnie dzieje się historia, każda z nas może być jej częścią. Bierność przyda nam się gdy umrzemy. Siostro! Walcz o siebie, swoją córkę, koleżankę, kuzynkę, matkę czy babkę. Bo przecież tu nie tylko o temat aborcji chodzi. Zdumiewa mnie, gdy ktoś podsumowuje wydarzenia w kraju stwierdzeniami, że agresywne feministki chcą mordować śliczne bobasy. Do tego wszystkiego dewastują kościoły.
Naprawdę nie chcę wierzyć w to, że ludzie mają tak wąskie spektrum postrzegania świata.
Wrodzona naiwność pozwala mi sądzić, że ludzie się ocknęli, a przemian nie da się już zatrzymać.
Nie, nie chcę mordować dzieci. Tak, chcę mieć możliwość wyboru.
Nie tylko w sprawie nienarodzonych czy narodzonych dzieci, ale w każdej innej.
Rewolucja jest kobietą
Kumulowana przez lata złość. Niewyrażana niezgoda. Chowany do środka smutek. Tłumiony bunt. Połączenie tego ze sobą powoduje w jakimś momencie niezły wybuch. Kiedy mówiłyśmy cicho, byłyśmy niewidzialne. Skąd więc szok, że kobiety są teraz nieziemsko wściekłe? Wylało się, ot co.
W tym wszystkim, jak dla mnie nie chodzi też o to, że musimy iść na barykady. Mamy wolną wolę, róbmy co chcemy. Rewolucja zaczyna się w głowie. Jedne z nas sprawdzą się jako aktywistki, inne zamanifestują po swojemu. Być może to jest czas, który podpowiada nam, że powinnyśmy poczuć się wartościowe. Ważne. Najlepiej same dla siebie. Jeśli przestaniemy czuć potrzebę dowartościowywania się przez tworzenie iluzji idealnego życia, wspaniałej pracy, nieustannym gromadzeniem dóbr materialnych czy chwaleniem sukcesami dzieci – będzie to znaczyło, że nam się udało.
Myślę, czuję, decyduję. No właśnie. A teraz pomyślcie przez chwilę, czy jakiś mężczyzna z Waszego otoczenia próbował na Was jakoś wpłynąć w temacie strajku kobiet? Macie swój pogląd czy jest to taka raczej wypadkowa tego, jak oceniają sytuację mężczyźni?
Od dziecka wszyscy mówią nam jak mamy się zachowywać. Co dziewczynkom wypada, co przystoi, a co nie. Mamy przypinaną tonę łat dotyczących tego, co dziewczyńskie. Moi synowie obserwując i poznając świat wielokrotnie mówią mi, że to niemożliwe, że nie lubię koloru różowego – bo przecież wszystkie dziewczyny go lubią. Zdarzało im się również przy negocjacjach dotyczących obowiązków domowych podkreślać z całą mocą, że to ja muszę sprzątać, bo to mamy robią takie rzeczy. I tak samo mocno się dziwić, kiedy przykręcam im śrubokrętem dzwonki do rowerów i szlifuję półkę papierem ściernym. Dlaczego, skoro u nas w domu podział obowiązków jest partnerski i na co dzień obserwują, że mama i tata wykonują podobne czynności bez względu na płeć? Bo stereotypizacja pod względem płci jest obecna wszędzie.
Pomyślcie też ile razy poddawałyście się męskim opiniom na przeróżne tematy, przejmując je jako własne, bo podświadomie czułyście, że facet wie lepiej niż Wy. Jak nadal w większości domów wygląda podział obowiązków, zadań, ról? Ile razy biegałyście wokół siedzącego na kanapie mentora, który musiał odpocząć, podczas gdy Wy ogarniałyście wszystko i wszystkich będąc tak samo zmęczone po pracy?
No właśnie, a w pracy? Jak tam zarobki Waszych kolegów? Bo moich nadal dużo wyższe niż moje, mimo, że pracuję jak mrówka od wielu lat. Do tego może jakiś seksistowski żarcik można wtrącić, bo to w przestrzeni zawodowej element nieodzowny.
A tatusiowie? Grzmią Wam jeszcze w głowie słowa co wolno, a czego nie i co musicie umieć, żeby jakiś łaskawy pan zechciał kiedyś Was zaprowadzić do ołtarza?
No, a komentarze dotyczące Waszej urody i jej mankamentów? Czy może ubranie nie takie jakby się królewiczowi podobało? Czy też może uroda się już przeterminowała, więc oczy skierowanie w stronę innych niewiast?
Być może również koledzy, byli faceci, którzy chętnie wypomną, że coś z Was stare panny, albo że dzieci nie macie, czy dlaczego żadnego chłopa sobie nie znalazłyście?
I od pokoleń to samo. W kółko i w kółko. A my nadal wtłaczane w konieczność służalczości i posłuszeństwa.
Jasne, kij ma dwa końce. Nie chodzi zupełnie o to, że faceci be, a kobiety biedne pokrzywdzone. Tak to również nie wygląda w praktyce. Tyle, że teraz w naszym kraju nadszedł czas na kobiecy głos. Głośny i donośny. Faceci jeśli chcą mieć w nim swój udział, niech krzyczą z Wami. Wspierają. Ale nie mędrkują, bo to nie oni stali się impulsem przemian. I mimo, że od tego hałasu można się zmęczyć we własnych emocjach. Bo się przeżywa i odczuwa. To można też znaleźć przestrzeń na ciszę własnych myśli i zrobienie analizy, czy aby w tych naszych małych światach wszystko jest dobrze. Czy czujemy się szanowane. Dobrze traktowane. Czy jesteśmy równymi istotami. Czy korzystamy ze swoich praw. Czy mamy wolność wyboru. Czy możemy samodzielnie podejmować decyzje. Nie tylko na płaszczyźnie związków, tylko na każdej dla Was ważnej.
Akcja dewastacja
Spokojnie, nie o wandalizm chodzi. Wzywam Was za to do dewastacji starego porządku, w którym kobieta ma być cicha, skromna, miła, spokojna i zawsze zdolna do poświęceń.
Cicha i spokojna byłam od dziecka, ale w dorosłym życiu wyostrzyła mi się niezgoda na tradycyjne płciowe podziały. Tak więc buntowałam się, kiedy przykładowo mentorscy koledzy za pewnik uznawali, że podczas imprezy kobiety mają zająć się babskimi sprawami, a oni będą się izolować i prowadzić swoje dysputy, a nam babom nic do tego. Pisałam już o tym wielokrotnie, że nie znajdowałam radości w damskich ploteczkach, więc zawsze w jakiś sposób podpadałam wyłamywaniem się z ustalonego odgórnie scenariusza i posiadaniem własnego zdania. Za każdym razem znajdował się jakiś ziom, który elegancko przywoływał mnie do porządku piątym z rzędu zamówieniem herbaty, koniecznością wymiany mu talerza na czysty lub komentarzem, co ja taka niezadowolona jestem. Przynosiłam więc herbatę, ale uśmiechałam się przez zaciśnięte zęby. Nie wpisywałam się w kanon, więc miałam łatkę zarozumiałej albo bezczelnej.
Nie zapomnę też pewnej wielowątkowej przygody, w której uczestniczyłam jako jedyna kobieta w gronie 4 mężczyzn. Długo by opowiadać, ale nie o samą opowieść chodzi, a raczej o pointę. Otóż, obiecałam kolegom przysługę motoryzacyjną. Po drodze miałam bardzo stresujące przeżycie, które nie wpłynęło dobrze na mój nastrój, ale skoro obiecałam pomoc, to słowa dotrzymałam i stawiłam się po kolegów w umówionym miejscu i porze. Czekałam na nich w ciemną noc, przejęta wcześniejszymi wydarzeniami. Przyszli w doskonałych nastrojach i jeden z nich obśmiał totalnie moje wcześniejsze przygody, heheszkując przy tym jak dziki. Zareagowałam impulsywnie i wypowiedziałam w jego kierunku jedno niecenzuralne słowo. I wiecie co? Zapadła cisza. Głuche milczenie. No próżnia normalnie. Czterech chłopów zamiast dalej śmiać się do rozpuku zastygło bez ruchu. Baba. Jak mogła. Jak śmiała. Skandal. Gdyby zareagował tak jakikolwiek facet, wszyscy by uznali, że nic się nie stało. Ale baba?! Tego już za wiele. Atmosfera była tak gęsta, że do dzisiaj czuję jej ciężar, choć minęło już kilka ładnych lat. Nikt nie próbował obrócić sytuacji w żart. Nikt nie docenił, że robię dla nich przysługę. Nikt nie zapytał jak się czuję. W solidarności między sobą uznali, że dopuściłam się straszliwej zbrodni i skazali w swoich głowach bez potrzeby wyjaśnienia. Jak tylko ochłonęłam, od razu przeprosiłam za niefortunny wybuch, ale męskie urażone ego nie pozwalało na zamknięcie tematu. Później przepraszałam jeszcze raz. Oficjalnie. Przy kawie w obecności żony jegomościa. Czułam się tak winna, jakbym faktycznie zrobiła komuś jakąś krzywdę. Wtedy traktowałam to śmiertelnie poważnie. Teraz już wiem, że wystarczyło powiedzieć przepraszam i zapomnieć o sprawie.
Życzę Wam, żebyście umiały być sobą, choć to nie zawsze jest łatwe. Jeśli coś krzyczy w Waszym wnętrzu, to wcale nie musicie być ciche i spokojne. Macie prawo czuć w pełni.
Nie dajcie się źle traktować. Nikomu. Nie pozwólcie na krzywdzące Was prawo. Nie popierajcie niesprawiedliwych rządów. Uciekajcie z poddańczych relacji, w których nie ma szacunku. Nie dajcie się bezpodstawnie osądzać. Nie bądźcie niewidzialne.
Mądra siła jest kobietą!
Brak komentarzy