Adopcja, Adopcyjne historie, Codzienność, Dom, Dzieci, Dzieciństwo, Małe radości, Miłość, Rodzeństwo, Rodzicielstwo, Rodzina, Rodzina adopcyjna, Wspólny czas

Telegram

Jesteśmy w biegu. Stop. Niedługo się zatrzymamy. Stop. Obiecuję szybko wypełnić obecną ciszę. Stop.

Wybaczcie mi tą ciszę, ale funkcjonuję ostatnio podobnie jak moje dzieci, czyli do wyczerpania baterii. Padam zaraz po tym jak tylko późnym wieczorem usiądę z Ł. na kanapie. Ot, następuje wyłączenie zasilania, oczy same się zamykają, a głowa przestaje trzymać pion. Powszechnie nazywa się to zmęczeniem. Podczas remontowych klimatów czuję się jak ryba w wodzie, ale jednak pakowanie tony pudeł z naszym dobytkiem, milion obowiązków, wczesne wstawanie do pracy i spożytkowanie resztek mojej energii przez naszych Piratów sprawiają, że chwilowo nie wystarcza mi spokoju w głowie na dłuższe spotkanie z Wami. Uspokajam więc, mam Wam wiele do opowiedzenia i wracam za moment!

Dzisiaj podzielę się z Wami w telegraficznym skrócie moim entuzjazmem. Synów mych dwóch, ostatnio coraz częściej znika na piętrze domu, gdzie znajduje się ich zabawkowe królestwo. Idą sami, wracają po jedzenie lub trochę porozrabiać i znów znikają na dwa kwadranse u siebie. Oczywiście piętro domu się trzęsie od ich okrzyków, biegów, fruwających wszędzie samochodów, żeby nie było, że tak sielsko. No ale, o rany, zajmują się sobą nawzajem. Jeśli macie dzieci, to wiecie, że funkcjonowanie z nimi w remontowej demolce nie należy do najłatwiejszych. No a tu proszę, bracia jak się patrzy. Nie chcę zapeszać, ale czasy nieustannej bitki i lamentów co dwie sekundy powoli odchodzą w niepamięć. Teraz zdarzają się co godzinę, więc żyjemy jakby luksusowo.

Rodzeństwo. Bracia. Niesamowite. Nie wiem, wiosna się zbliża i klimat im się udziela, czy co?
Wszelkie odgrażania się, jakby to z jednym egzemplarzem małego człowieka było o niebo łatwiej, chwilowo schowałam do kieszeni. Gdyby ktoś teraz mnie zapytał – adopcja rodzeństwa? Odpowiedziałabym tak. Długo do tego dojrzewałam. Dopiero od niedawna tak naprawdę wiem, że nie ma dla nich lepszej drogi, niż wspólna. I napawam się widokiem dwóch roześmianych pyszczków, których kreatywność we wspólnych zabawach nie ma kresu. Tylko czasem wkraczam, jako ten niepożądany dla nich osobnik wyznaczający granice tego, co w ich odczuciu granic mieć nie powinno.
Chodź chodź T., będziemy się bawić. Ok., M. kto pierwszy na górze wygrywa!


Ach, no fajnie, że mają siebie. Ciekawa jestem, czy jako dorośli ludzie będą mieli dobrą relację. Czy będą dbali o więź. Czy będą siebie potrzebowali? Czy pozostaną w życzliwych kontaktach? Czy będą często spędzali czas razem? To wszystko już od nich zależy.
Jak to wygląda u Was? Jakie są Wasze relacje z rodzeństwem w dorosłym życiu?

Ślę ciepłe pozdrowienia!

Poprzedni wpis Następny wpis

Zobacz także

Brak komentarzy

Skomentuj