Adopcja, Adopcyjne dylematy, Adopcyjne historie, Codzienność, Dom, Dzieci, Macierzyństwo, Małe radości, Miłość, Prawda o adopcji, Rodzicielstwo, Rodzina, Rodzina adopcyjna

Lecę, choć nie chcę

Witam się z Wami z epicentrum pędu i biegu. Poległam. Może jeśli przyznam to publicznie, to w końcu się trochę zatrzymam. Pod presją wówczas, ale liczy się efekt.
Obiecuję sobie różne rzeczy, ale często są to obietnice bez pokrycia.
Słabe.
Myślę czasem, że to totalnie bez sensu. Chłopakom zawsze powtarzam, że jeśli coś obiecam, to staram się zawsze dotrzymać słowa. Dlaczego w takim razie nie funkcjonuje to w stosunku do mnie samej? Otóż właśnie.


Ciężko jest w dorosłym życiu wyrobić sobie dobre nawyki. Często nawet jeśli uda nam się coś zmienić, to po jakimś czasie wracamy do dawnych przyzwyczajeń. Organizm dąży do znanego sobie konstansu, nawet jeśli nie jest on dla niego najlepszy.
Bieg mam we krwi, jako szkolny dzieciak biegałam w sztafetach i wtedy to miało chociaż jakiś sens.
Teraz po prostu biegnę biegiem tak zwanego człowieka dorosłego i mocno mnie to uwiera.
Wstaję o świcie, pędzę do pracy, pędzę do familii, do obowiązków, do snu, żeby o świcie znów pędzić.
Kiedy tak się ostatnio na dłużej zatrzymałam, dopędziłam w końcu do siebie.
Usłyszałam swoje myśli.
Dotarłam do zepchniętych emocji.
Odczuwałam.
Czułam.
Myślałam.
Byłam.
Napawałam się czasem i muzyką.
Chłonęłam las i spacery z moją kochaną Inką.
Wszystko wydawało się łatwiejsze i lepsze, kiedy pozwoliłam sobie na odbodźcowanie i wyhamowanie.
Niby nic, a dla mnie działa się magia.

Lećcie wysoko

Na nic kołczingi – to nie moje filingi. Chcieć, to móc, uwierz w siebie, mierz wysoko, wyafirmuj co tylko zechcesz. Tia.
Szukam drogi do samej siebie i zbyt długo już po niej kroczę, żeby uwierzyć w łatwiznę i nieustanną lekkość bytu. Życie jest wspaniałe. Lecz bywa orką. Każdy ma indywidualne warunki, w których funkcjonuje. To co dla jednych będzie możliwe, innym się z różnych względów nie powiedzie.
Uczę się godzić z tym, że być może pewnych marzeń nie uda mi się już zrealizować. Lub że nie warto ich realizować za wszelką cenę. To trudne, kiedy jest się marzycielką. Życie serwuje jednak czasem solidny realizm i pozostaje go przyjąć takim, jakie jest.
Jak w tym skomplikowanym i pokręconym świecie wpoić dzieciom, że z jednej strony powinni mierzyć wysoko, marzyć marzyć marzyć i wierzyć, że wszystko, co sobie zaplanują może się zrealizować? Jak również wpoić im, że są sprawy, które mogą się potoczyć inaczej niż to, co sobie wymyślili i że to przynosi zawód i rozczarowanie, które trzeba jakoś przełknąć?
Piszę o tym dlatego, żeby Wam pokazać, że życie po adopcji jest takie samo jak każde inne. Zwyczajnie dobre, czasem ciężkie. Fala wznosząca lub nie. Adopcja przestaje być punktem centralnym, głównym tematem.
Pojawiają się zwykłe rodzicielskie dylematy i rozkminy. Dzieci rosną, czas ucieka. Jest szkoła, praca, zachwyty i padanie na twarz. Czasem dzieci nadmiarowo dziczeją, czasem my rodzice jesteśmy totalnie beznadziejni. Ot, życie.
Tak naprawdę, kiedy się zatrzymam, myślę, że w tej zwyczajności jest niesamowitość.
Nie spełniło się wiele moich czarnych scenariuszy. Nie biegamy jak potłuczeni tylko i wyłącznie do specjalistów.
Wspomnienia początkowych dramatów są już tylko wspomnieniem. Ustabilizowało się.
Nauczyliśmy się kochać siebie takich, jacy jesteśmy. Jest dobrze.
Choć bywa też źle. I wiem, że u Was też bywa źle.
Nawet jeśli wykreujemy sobie wymarzoną rzeczywistość, to nigdy nie będzie tak, że doświadczymy tylko słodyczy.
Podobnie jest chyba z tymi marzeniami. Więc będę chłopcom wpajać, żeby nie bali się marzyć. Ale nie obiecam im, że ich wszystkie materialne wizje czy wyobrażenia o przyszłości się spełnią.
Życie nie musi być bajką, żeby było wartościowe i wyjątkowe.

Miękkie lądowanie

Czasem trzeba ponieść porażkę, żeby nauczyć się, że można przemyśleć, wyciągnąć wnioski, odrobić lekcję, wstać i iść dalej. Czasem zaryć o kamienie na rowerze tak mocno, że kolana będą goić się tygodniami – by dowiedzieć się, że wszystko ma swoje konsekwencje. Czasem płakać widząc odfruwający w morzu nowiutki materac, by poczuć, że można coś stracić w sekundę.
Patrzę na moich chłopców i widzę jak czas szybko mija. Dużo więcej widzę, kiedy się zatrzymuję. Wtedy nie umykają mi szczegóły, więc chciałabym zatrzymywać się częściej.
Czasem w naszych rozmowach przewija się wątek adopcji, czasem im o nim przypominam, ale wiecie co? Teraz mają ewidentnie taki etap, w którym nie czują potrzeby drążenia tego obszaru życia. Więc zostawiam i pozwalam temu płynąć w swoim tempie.
Po pierwszych latach tornad i huraganów wszystko się normuje. Pewnie to takie kumulowanie siły,  żeby wybuchnąć w wieku nastoletnim z podwójną mocą, hłe hłe. Nauczyłam się jednak nie wybiegać w przyszłość i nie tworzyć scenariuszy na to, co będzie.
Chciałabym umieć zapewnić moim chłopakom miękkie lądowanie. Wiecie, żeby jak najmniej się potłukli od życiowych doświadczeń. Mimo to doświadczać muszą, bo tylko tak mogą znaleźć swoją drogę w życiu. Chciałabym, żeby osoba, z którą będą budowali kiedyś swój świat (jeśli oczywiście taka będzie, jeśli wybiorą dla siebie życie z kimś w parze) miała w nich wsparcie, zrozumienie, przyjaciela i prawdziwego partnera. Dlatego nękam ich obowiązkami domowymi, na co nieustannie słyszę niezadowolone – no mamoooooo. Wiem już też, że wychowywanie dzieci, to tułaczka po labiryncie pytań, co będzie dla nich dobre, a co złe.
Tak więc tułam się, błądzę, dobijam do ściany – ale staram się też znajdować z tego labiryntu wyjście.
Zwyczajne niezwykłe życie się toczy. Nie spodziewałam się tego, kiedy byliśmy na początku wędrówki z chłopcami. Kiedy siedziałam na podłodze i płakałam z niemocy. Teraz zbijam im piątki i na essie ogarniamy rzeczywistość. Synowie dali mi nowe skille, sprawili, że muszę być na bieżąco z tym, co jest top, żeby nie zostać boomerką.
Jeszcze tylko to zatrzymywanie się muszę poćwiczyć i sobie również serwować miękkie lądowania.

Poprzedni wpis Następny wpis

Zobacz także

2 komentarze

  • Odpowiedź Ewa 23 września 2023 · 8:34 pm

    Wyczekuję Pani słów z niecierpliwością.
    I czytam z zachwytem.
    Aż się ma ochotę Panią poznać i porozmawiać.
    Cóż za dobry człowiek z Pani wygląda!:-)

    • Odpowiedź M. 2 listopada 2023 · 7:54 pm

      Pięknie dziękuję 🙂 Do dobrego człowieka aspiruję, ale to nie takie łatwe jak się okazuje 😉 Może na koniec życia się uda 😉 Ściskam!

    Skomentuj