Codzienność, Dom, Dzieciństwo, Macierzyństwo, Małe radości, Małżeństwo, Miłość, Rodzina, Wspólny czas

Umiejscowieni

Siedzę w pokoju na piętrze i wdycham wiosenne powietrze przez okno. Przed chwilą spadł deszcz. Zdążyłam wypić dopołudniową kawę na tarasie i posiać trawę. W odizolowaniu spędzam już ponad miesiąc. Zamknięta? Odcięta od świata? Sfrustrowana?

Wyhamowanie

Wszyscy widzimy jak jest. Na naszych oczach dzieją się globalne procesy. Zmiany dotyczą nie tylko życia społecznego, ale również w dużej mierze gospodarki. Każdy z nas śledzi doniesienia medialne i ma swoje przemyślenia, obawy, odczucia. Sytuacja jest trudna i musimy się z nią zmierzyć. Po raz pierwszy od wielu lat, nie ma w niej równych i równiejszych, jesteśmy w podobnej sytuacji zagrożenia, niezależnie od stanu posiadania. Wycofaliśmy się przymusowo do swoich jaskiń i staramy się przeczekać burzę. Człowiek ma niesamowite umiejętności przystosowywania się do zmieniających się okoliczności, więc jakoś z mniejszym lub większym oporem przyjmujemy narzucane nam ograniczenia i staramy się w nich na nowo odnaleźć. Ze zdziwioną miną i niepokojem w sercu patrzymy na to, jak świat się zatrzymał.

Powoli

Obecny czas pokazuje nam jak na dłoni, czy my również potrafimy się zatrzymać. Odsyła nas do wnętrza, popycha w stronę, od której ciągle się oddalamy. Będąc w biegu, w pędzie, ciągle tą prostotę gubimy.
Jestem człowiekiem, którego wewnętrznie nosi. Lubię kiedy „się dzieje”. Szkoda, że nie pójdę w tym roku na wyczekiwane koncerty. Szkoda, że nie pojedziemy na wakacje. Tylko, co z tego? Może w zamian za to, poczujemy to, co mamy w środku? Jeśli uda się nam zachować zdrowie, czuję, że to będzie ogromna życiowa lekcja. Możemy ją oczywiście przespać. Możemy upchnięci w kącie trząść się ze strachu, czy już zaraziliśmy się wirusem. Bardzo łatwo zapomnimy również o sensie tego wszystkiego, kiedy przykryjemy go marudzeniem, jacy jesteśmy teraz nieszczęśliwi, bo deptane są nasze swobody obywatelskie. Możliwości jest wiele.
Oczywiście również się martwię. O zdrowie moich bliskich, sprawy zawodowe i wiele innych związanych z tym, co się dzieje. Samo martwienie jednak niewiele zmienia.
Od ponad roku uczę się jak spowalniać rytm życia. Wbrew pozorom, to nauka bardzo trudna. Każdego dnia jest milion spraw do zrobienia i wiele szczytów do zdobycia. Zatrzymuję się jednak w tu i teraz, nie czekam już nieustannie na to, co będzie. Być może dlatego teraz nie jest mi jakoś kosmicznie ciężko. Nie wiem co będzie za miesiąc. Może będę chodzić po ścianach i rwać włosy z głowy 😉

Wolność, po co Wam wolność…

Macie przecież telewizję.
Wolność mamy w sobie czy w okolicznościach zewnętrznych? Pewnie jedno i drugie. Ale kiedy tego drugiego chwilowo brakuje, zostaje nam jeszcze kawał wolności własnej. Kiedy ściszymy 10 sezon serialu na netfliksie, może usłyszymy samych siebie? Kiedy ostatnio z sobą samym szczerze pogadaliście?
Wiecie co? Za moim oknem teraz jest znów ulewa. Pięknie pada. Rośliny będą szczęśliwe. Słyszę też ptaki, kiedy wyłączę ulubioną płytę. Może by tak na chwilę wyrzucić telefon, telewizor, książki, planszówki i lekcje do odrobienia online? Spojrzeć za okno? Na pewno macie w zasięgu choć jedno drzewo do podziwiania! Zobaczcie jak budzi się do życia na wiosnę. Kiedy, jeśli nie teraz?
Zawsze czułam wdzięczność za malutki ogródek, który mam od kilku lat. Teraz codziennie daje mi on kawał siły, żeby się uśmiechać mimo zewnętrznych okoliczności. Nie wiem czy będę miała go zawsze, bo życie ciągle się zmienia. Tym bardziej patrzę na niego z radochą i takimi małymi szczęściami, które czuje się w klatce piersiowej. Założę się, że każdy z nas może znaleźć w swoim otoczeniu choć fotel, w którym lubi się zapadać i czuć jak otulony 🙂 Fajnie jest doceniać.
Byliśmy kilka dni temu na spacerze w lesie obok domu. Tak tak, nie wolno. Było popołudnie, słońce miło grzało w plecy. Odeszłam kilka kroków od chłopaków i zapatrzyłam się w nieznaną mi dotąd leśną ścieżkę. Poczułam coś, co nawet trudno mi opisać. Na krótką chwilę stałam się małą dziewczynką na spacerze z mamą w parku. Dlaczego? Ponieważ pierwszy raz od wielu wielu lat, poczułam prawdziwy slow life. Nie musiałam tego dnia nic. Mogłam wybierać z kilku możliwych spraw do zrobienia, ale nigdzie nie trzeba było się spieszyć. Jechać czy mieć natłoku myśli w głowie, że praca, to, tamto i siamto. Przestrzeń w głowie. Niesamowite odczucie. To uświadomiło mi, jak bardzo pokolenie moich rodziców żyło inaczej. I tym samym, jak różne jest dzieciństwo moich dzieci od mojego.
Nie nie, to nie żadna gloryfikacja czasów minionych, bo obecnie z wielu powodów mamy się o niebo lepiej. Ale ten czas, spokój, brak pośpiechu, słońce na plecach i brak gonitwy myśli. Bardzo to było przyjemne.

Przyglądanie

Odkryłam jeszcze jedną rzecz. Mogę się bezkarnie przyglądać. Patrzę na Ł. milion razy w ciągu dnia, przyglądam się cudownej mimice chłopaków. Ich nosom, buziom, stopom. Drapię psa za uchem, kiedy tylko przechodzi obok. Zabieram ją do lasu o różnych porach dnia.
Nie suszę włosów, suszy je wiatr. Chodzę boso, nie wciskam się w spodnie. Śpię. Od ponad 10 lat miałam ciągłe braki w tej materii. Teraz odsypiam. Mam wielowątkowe sny. Budzę się i zamiast pędzić, patrzę na te trzy cudowne buzie, które są blisko.
Myślę, że dwóch małych Piratów też bardzo zyskuje na tym zamknięciu. W końcu mają nas na wyciągnięcie ręki przez cały czas. Tego nie załatwią żadne wakacje. Z palmą czy bez palmy.
I jasne, nie chodzi o to, że o rany, co za idylla. Pewnie przez to odcięcie od świata jeszcze wiele razy będziemy sobie wychodzić bokiem. Będą spory, marzenia o przygodach, chęć schowania się przed dziećmi do szafy i zmęczenie sytuacją. Życie po prostu. Praca z domu, utrudnienia codzienności, dzieci, które energia rozpiera po kres – każdego dnia ma się momentami dość. Ale mamy też jeszcze inne chwile dnia i warto z nich skorzystać.
To doskonały moment, żeby odpowiedzieć sobie na pytanie czy jest nam dobrze w życiu, które tworzyliśmy od lat. Czy czujemy się komfortowo z ludźmi, z którymi przyszło nam teraz być cały czas? Czy lubimy dom, w którym jesteśmy zamknięci?
Może to jest czas, żeby coś zmienić. Może docenić. Może odpuścić. Może przeformułować, żeby było nam lepiej. Aby ten dom, to nie było tylko miejsce, lecz stan.
W tym bezkresie czasu, nie miałam jeszcze czasu na nudę. Jest tyle spraw, na które do tej pory był niedoczas. Maluję meble, sadzę kwiaty, czytam, oglądam każdy krzak w ogródku, ćwiczę jogę, próbuję medytować, słucham muzyki, sprzątam bo lubię (już nie kompulsywnie), ale przede wszystkim jestem. Odczuwam. Przytulam i daję się przytulać. Daję i biorę buziaki na zapas. Głaszczę i jestem głaskana.
Ten czas, mimo wszystkich smutnych okoliczności, daje nam szansę żyć. Inaczej. Może chwilami lepiej?

Dbajcie o siebie. Chłońcie swoją bliskość, kłóćcie się jeśli Was nosi, chowajcie się sami w pokoju jeśli potrzebujecie oddechu i znowu bądźcie razem.
Gdyby ktoś zapytał mnie teraz co u mnie, powiedziałabym – wszystko.
Życzę Wam zdrowia. Z resztą na pewno sobie poradzimy!

Ps – I piosenkę nową Pearl Jam Wam polecam – pięknie płynie i można płynąć razem z nią. Na lipcowy koncert nie pójdę, jest przesunięty o rok. Szkoda. Ale – nie szkodzi.

 

Poprzedni wpis Następny wpis

Zobacz także

Brak komentarzy

Skomentuj