Adopcja, Adopcyjne dylematy, Codzienność, Dom, Dzieci, Dzieciństwo, Miłość, Proces adopcyjny, Rodzicielstwo, Rodzina, Rodzina adopcyjna

Dom, to nie miejsce lecz stan

Otwieram skrzypiącą szafę, zaglądam do szuflad, dotykam starej cukiernicy, która z kurzem się bratała przez lata. Przejeżdżam ręką po kuchennym blacie, dotykam ścian wygładzonych z nieziemską precyzją. Wyciągam z witryny turkusowy zdobiony serwis kawowy, z jedną filiżanką w innym odcieniu. Od lat planuję znaleźć na niego miejsce. Przeglądam zapasy firanek, wybieram książki. Biję się z myślami, co dalej z kwiatkiem, który wielki po sufit, choć nigdy za nim nie przepadałam.
Spoglądam na pamiątki, pakuję zdjęcia. Wchodzę do swojego pokoju i otulam wzrokiem zakamarki. Rejestruję każdy kąt.
To czas utrwalania w myślach przedmiotów i wspomnień, które składają się na domową historię. Pożegnanie z boazerią, której lata świetności dawno minęły – zupełnie jak moje dzieciństwo.
Niby wszystko jak dawniej. Tylko ludzi w tym domu już dawno brak.
Siadam na chwilę i wiem, że niebawem ten świat i czas będą istnieć już tylko w mojej pamięci.
Listopad zawsze jest dla mnie miesiącem pełnym refleksji. Czasem, kiedy częściej sięgam w przeszłość.
W tym roku, ze wzmożoną siłą, bo pewien etap bezpowrotnie się kończy.


Pudełko pełne wspomnień

Teraz mój dom jest zupełnie w innym miejscu i tworzą go moi najbliżsi ludzie. Jest zupełnie inny niż ten, z którym się rozstaję. Sentyment do rodzinnego gniazda jednak pozostał i mocno daje o sobie znać w chwilach takich, jak ta. Wychowałam się w nim, spędziłam dzieciństwo i nastoletnie lata. To w nim miałam jeszcze mamę i tatę. Starszego brata na wyciągnięcie ręki i ukochanego psa. To w nim rozgrywały się rodzinne dramaty, dobre chwile i zwyczajna codzienność. To z jego okien wypatrywałam czy przyjdzie po mnie moja pierwsza miłość i najważniejsze na świecie przyjaciółki. Właśnie tu pokochałam pierogi i pomidorową. W nim brat wymyślał dla mnie kreatywne zabawy, popołudnia przy dźwiękach rocka lub gier na komputerze Atari.
To tu przeżywałam młodzieńczy ból istnienia, pisałam pamiętniki i słuchałam muzyki. Płakałam w poduszkę i głośno śmiałam się z chłopakiem. Teraz ten dom do mnie mówi i przypomina o tym, co kiedyś było.
Zamykam na moment oczy i przeżywam jeszcze raz. Obrazy wspomnień przeskakują klatka po klatce…i te najważniejsze, kiedy widzę Ją.
Mama. Mądra, piękna i czuła. Tak wiele emocji. Choć tyle już lat minęło odkąd odeszła, nadal zajmuje w moim życiu niezwykle ważne miejsce. Nie da się wyrazić tych uczuć słowami.
I Tato. Trudne były nasze wspólne losy, ale łączy nas wiele wspólnych lat. Te ostatnie są dla mnie najcenniejsze.
Choć dom rodzinny nie miał dla mnie wielu opowieści pełnych kolorów, to jednak ukształtował mnie jako człowieka.
Czasem ciężko uwierzyć, że tamto życie jest już tylko historią, którą zaciera czas. Z każdym rokiem znikają kolejne szczegóły, przeszłość nieco blaknie, coraz trudniej przypomnieć sobie Ich głos.
W sercu Ich więc trzymam, bo tu zostaną na zawsze.


Czas na nową historię

Zamykam za sobą drzwi, wiedząc, że lada dzień oddam klucze. Dam je młodym ludziom, którzy będą budowali tu swoją opowieść. Wierzę, że będzie piękniejsza niż moja, a to miejsce przyniesie im wiele szczęścia. Zostawiam w nim część siebie, ale to co najważniejsze – wspomnienia – zabieram ze sobą.
Wracam do domu i jeszcze mocniej dociera do mnie, że odkąd chłopcy są z nami, tworzy się zupełnie nowa historia – ich rodzinnego miejsca.
Właśnie tu, we wspólnym domu, kształtuje się życie naszych dzieci. Oni również po latach będą wracać do wspomnień dzieciństwa. Będą mieli swoje obrazy przeszłości.
Jakie? Zrobię co w mojej mocy, żeby było w nich jak najmniej trosk, jak najwięcej zrozumienia i ciepła.
Rodzic też człowiek, więc stale się potyka. Najważniejsze, to uczyć się korygować własne ruchy nawet na najtrudniejszym torze przeszkód.
Opowieść lubi się powtarzać, więc popełniamy błędy naszych rodzicieli, choć przecież mieliśmy być zupełnie od tego wolni. Do tego na sumieniu mamy własne, bo idealne rodzicielstwo nie istnieje.
Na dzisiaj mam jednak swoją banalną receptę. Być razem. Na dobre i złe. Poświęcać czas sobie nawzajem i być. Z nimi i przy nich.
Myślicie czasem o tym? Nasze dzieci, kiedy dorosną, z pewnością będą miały nam wiele do zarzucenia. Jak to w życiu.
Dla mnie najważniejsze, żeby zawsze czuły naszą miłość. Nie ma chyba nic gorszego niż dom, w którym panuje wieczna zima.
Chłód emocjonalny i brak okazywania uczuć ranią najmocniej.

 

Korzenie równie ważne jak korona

Wszyscy jesteśmy trochę jak drzewa. Tylko kiedy mamy stabilnie osadzone korzenie, nasza korona może pięknie się rozrastać. Bez tego, chwieje nami, wartości odżywcze nie płyną swobodnie do gałęzi, liście nie porażają zielenią. Nie mówiąc już o tym, że zwykły jesienny wiatr, może nas połamać lub całkiem powalić.
Kiedy myślę o moim dzieciństwie, wiem, że nie było łatwe. Mimo wszystko, nie wyobrażam sobie być pozbawioną jakiejś jego części. To co przeżyłam, stanowi moje doświadczenie i składa się na to, kim jestem.
Podobnie jest w przypadku adopcji. Wiem, że nie mam prawa odbierać dzieciom dostępu do ich prawdziwej historii. Nie mam prawa mijać się z prawdą, kiedy pytają o to, czy ich urodziłam.
W przyszłości będę pomagać im w dotarciu do korzeni, bo bez tego historia ich życia nie byłaby pełna.
Wiele osób, które wychowują się w rodzinach biologicznych, po latach tworzy drzewa genealogiczne, poszukuje dalekich członków rodzin, potwierdza własną tożsamość.
Dlaczego miałoby być inaczej w przypadku dzieci, które są adoptowane?
Bez rodziców biologicznych, nie byłoby ich na świecie.  Losy, choć czasem bardzo trudne, pozwalają nam zrozumieć i stworzyć pełny obraz siebie. Nie odbierajmy tego naszym dzieciom. Nawet najbardziej pastelowa bajka, o tym jak to się stało, że jesteśmy razem, ukrywanie faktu, że oprócz nas, istnieje ktoś jeszcze i też jest bardzo ważny, nie zastąpi dziecku prawdziwej opowieści o początkach swojego życia.
Choć nieco odmiennej od rówieśników, to przecież wyjątkowej historii – bo ich własnej.

Poprzedni wpis Następny wpis

Zobacz także

2 komentarze

  • Odpowiedź Wujek 9 listopada 2018 · 9:12 am

    Moniu! Nie mogę czytać! Wzruszam się aż od płaczu…

    • Odpowiedź M. 12 listopada 2018 · 5:12 pm

      :* ♥

    Skomentuj M. Anuluj